kuratorka: Urszula Kluz-Knopek
artyści: Joanna Rzepka-Dziedzic, Justyna Mędrala, Natalia Wiśniewska, Łukasz Dziedzic, Konrad Juściński, Frank Babko
miejsce: 27.11-31.12.2015
place: Galeria Szara, strefaszarej.pl

“To, co jest, i to, co nam się wydaje, że jest” stanowi opowieść o granicach, zarówno tych fizycznych, wręcz namacalnych, jak i tych powstających w naszych głowach, dzięki którym rzeczywistość wydaje nam się jasna i uporządkowana.

Prace prezentowane na wystawie w Galerii Szarej w pierwszym momencie jawią się jako cienie. Bezkompromisową czernią wykrawają się z białej, czystej przestrzeni galerii. Badając problematykę cienia natrafiamy na określenia stawiające go w pejoratywnej, czy wręcz negatywnej pozycji. Cień występuje po przeciwległym biegunie do światła, które kulturowo odczytywane jest jako dobroć, czystość. Claude Nicolas Lecan pisze o cieniu jako “dziurze w świetle”, Maurice Blanchot określa go jako “nieskonczone doświadczenie nieobecności. Co ciekawe, z punktu widzenia fizyki cień określa charakter światła i w zasadzie nie mówi nic o sobie samym. Na wystawie “To, co jest, i to, co nam się wydaje, że jest” owe czarne struktury nabywają materialności by ostatecznie wibrować, drgać, dreżć używając naszych ciał.

Przedmioty stają się swoimi cieniami, jakoby gęsta materia “braku światła” zawładnęła nad tym co wydaje nam się znane i oczywiste. “Łopata” Natalii Wiśniewskiej porasta skórą a tym samym staje się z jednej strony zabezpieczona i zawładnięta, z drugiej zaś zaświadcza o tym, że żyje (bądź żyła). Fakturę skóry, a tym samym ciała przywołuje Joanna Rzepka Dziedzic w pracy “Nie jest to Ikar, ale nie jest to również Feniks”, gdzie jako wylinka zabalsamowana zostaje historia o wznoszeniu się ku świetle i upadku, który jako kontra może, ale nie musi stać się narodzinami, w tym wypadku, narodzinami materialnej ciemności.

Węgiel jest obecny we wszystkich organizmach żywych, co stawia go w pozycji chemicznej podstawy życia. Cząsteczka węgla przybiera formy krańcowe np jako diament staje się, przezroczysta, nieuchwytna i tym samy niezwykle trwała, czy jako smolisty, czarny, kruchy grafik, który wręcz pożera światło.

Węglowa praca Justyny Mędrali “Może jeszcze coś zobaczysz” zawłaszcza każdą przestrzeń , w której się znajdzie. Nie jest to jedynie kwestia rozmiaru samej pracy, który fizycznie dominuje przestrzeń. Bardziej chodzi o wrażenie rozedrgania i wibrowania światła, które nerwowo tańczy na gigantycznej, ostrej, kanciastej i kłującej arenie czerni. Motyw węgla pojawia się również w pracy duetu Frank Babko “Sadza Soap”, gdzie mydło przybiera formę bryły węgla, lub może raczej to węgiel pogrywa z widzem i zmienia swoje właściwości stając się ucieleśnieniem oczyszczenia, obmycia z brudu, mitologicznego grzechu, czerni.

Zarówno praca Łukasza Dziedzica Pitch Black (“Czarny jak smoła”), jak i “Miejsce bezpieczne” Konrada Juścińskiego w dosłownym tego słowa znaczeniu pulsują życiem. Można by dodać naszym życiem ponieważ wchodzą w fizyczną relację z ciałem zadomawiając się w nim. Zapach gorące, wilgotnej ziemii “Miejsca bezpiecznego” przez usta i nos dostanie się prędzej, czy później do każdej komórki naszych ciał, które w tym samym czasie wibrują niskimi, głębokimi i gęstymi dźwiękami wydobywającymi się z instalacji Łukasza Dziedzica. Zarówno zapach jak i dźwięk docierają to najciemniejszych miejsc naszych ciał, miejsc bezpiecznych.

Tyle się widzi, ile się wie.