Latający Dom Dobrej Śmierci
O projekcie
„Moja wymażona śmierć to nagi skok z budynku. Niektórym morze się to wydawać dziwne ale ja maże o doświadczeniu swobody ruchu. Poczucia rze nic mnie nie dotyka i nic nie trzyma”.
„Kiedy miałam kilka lat, mój szesnastoletni brat cioteczny powiesił się. Była to ogromna tragedia w mojej niewielkiej rodzinie, w której byliśmy jedynymi dziećmi. Przed pogrzebem leżał w swoim pokoju, a bliscy mogli tam wejść i się z nim pożegnać. Moi rodzice odradzili mi wejścia do tego pokoju, bo uważali, że dla dziecka to zbyt silne przeżycie. Posłuchałam ich i już na zawsze zostałam przed tymi zamkniętymi drzwiami, zadając sobie pytanie, co za nimi jest.”
Projekt Latający Dom Dobrej Śmierci odnosi się bezpośrednio do współczesnego kryzysu śmierci w kulturze zachodniej. Zawrotnie rosnąca długość trwania życia (początek wieku XX to 48 lat, średnia wieku w 2015 roku to 71 lat), medykalizacja śmierci (zmiana miejsca umierania – dom/szpital, rodzina/personel medyczny), kult ciała, faworyzacja młodości, odrzucenie żałoby i zmiana rytuałów pogrzebowych czy wizerunek śmierci w mediach masowego przekazu, składają się na jej tabularyzację. LDDŚ to projekt, w którym podjęta zostaje próba nowego zdefiniowania dobrej śmierci i okoliczności dobrego umierania w wymiarze osobistym danego człowieka. Dobra śmierć to taka, jaką sami sobie i swoim bliskim byśmy życzyli. Projekt rozpoczął się kilkanaście dni przed festiwalem, gdzie w różnych miejscach (czytelnie, kawiarnie) Częstochowy pojawiły się zaproszenia do wzięcia w nim udziału*. W dniach 6 do 9 września, dom znajdował się w jednym z podwórek na Starym Mieście. W opuszczonym lokalu użytkowym zaaranżowałam przestrzeń tak, by stworzyć przytulną, spokojną, ciepłą i emanującą dobrem atmosferę. Cisza, delikatne światło i zapach kwiatów sprzyjały odczuwaniu intymności w kontakcie z historiami. Na ścianie przyczepione były ekologiczne doniczki, w których znajdowały się kartki. Na karteczkach rozpisane były przykłady rytuałów pogrzebowych, sposobów umierania i obchodzenia się ze zmarłymi na przestrzeni wieków i szerokości geograficznych. Wszystkie teksty napisane były w prosty sposób (bez oceniania) tak, by był jasny dla każdego czytelnika. Odwiedzający zaproszeni byli do czytania i dzielenia się własnymi definicjami dobrego umierania.
* W Stanach Zjednoczonych coraz większą popularnością cieszą się pogrzeby typu „drive-through”. Żałobnicy podjeżdżają do witryny, gdzie wystawione jest ciało zmarłego i bez wychodzenia z samochodu mogą się z nim pożegnać, złożyć wpis w księdze kondolencyjnej, przekazać kwiaty. Tymczasem na wyspie Tana Toraja, gdy małe dzieci umierają (jeszcze przed ząbkowaniem), ich ciała chowa się w wydrążonych dziurach w drzewach kauczukowych. Żywica drzewa kauczukowego wyglądem przypomina mleko, to symbol karmiącej matki natury, przejmującej od tego momentu opiekę nad zmarłym lub zmarłą. Dziecko żywi się mlekiem i dzięki temu może dalej rosnąć, choć już inaczej. Ciało wrasta w drzewo i rośnie razem z nim, a dusza zbliża się do nieba, gdyż tylko dzięki siłom przyrody może tam dotrzeć
Latający Dom Dobrej Śmierci był realizowany w ramach: Festiwal Sztuki Współczesnej w Przestrzeni Publicznej Arteria
fot: Marcin Szczygieł
Wystawy indywidualnej „Zmierzch” w Galerii BWA Olsztyn
fot: autorka
Wystawy zbiorowej „Niech żyje nam” w Ośrodku Działań Artystycznych w Piotrkowie Trybunalskim
fot: Tomasz Drewicz