„We are all flesh” Berlinde De Bruyckere
Jest taka scena w czwartej części Obcego, gdy Ripley wchodzi do laboratorium pełnego pokracznych stworzeń. Obserwujemy powyginane, zniekształcone ciała, rozpoznajemy znane nam kształty. Jest w nich coś bliskiego, odrażającego i fascynującego jednocześnie. Po chwili dowiadujemy się, że to wszystko to bardziej lub mniej udane klony głównej bohaterki
Wchodząc do tej sali mam podobnie. Patrzę na martwe ciała zwisające z wysokiego sufitu w eleganckiej białej przestrzeni. Z łatwością rozpoznaję gatunek zwierzęcia. Zbliżam palce na milimetry do sierści i szwów. Nie jestem pewna, czy mogę posunąć się dalej. Z początku wydaję mi się, że to szczątki jednego zwierzęcia. Chodzę wokół, przeciskam się, patrzę jak kompozycja pracuje w przestrzeni sali, jak światło wydobywa kuszący do dotyku błysk włosia. Po dłuższej chwili widzę, że to splecione w uścisku truchła dwóch koni. Jakby zassane, zatracone w sobie. Mam wrażenie że podglądam jakiś surrealistyczny akt miłosny. Cała wystawa tak działa. Przechodząc z sali do sali natrafiamy na nieoczekiwane relacje prac luźno rozstawione w wielkich przestrzeniach muzeum. Jest czas na oddech i trwogę.
Ripley w wyniku przerażenia i współczucia niszczy wszystkie swoje klony. Ja trzecią noc z rzędu o nich śnię.
ps. praca „We are all flesh” Berlinde De Bruyckere jest częścią wystawy (wspaniałej!) „Time is Out of Joint” kuratorowanej przez Cristiane Collu w National Gallery of Modern and Contemporary Art w Rzymie