Czyli krótkie rozważania na temat znaczeń 

Podczas jednego z ostatnich wykładów wykładowca wspominał o performance Josepha Beuysa. Tytuł tej pracy w oryginale to: „How to Explain Pictures to a Dead Hare”. Pan S. opowiadał o niej, używając słowa „królik”, zamiast „zająć”. Pamiętam, jadąc po wykładzie do domu, zastanawiałam się, czy to (nieścisłość, błąd merytoryczny, przejęzyczenie?) w ogóle ma znaczenie, czy może wpłynąć na interpretację, i jeśli tak to czy to dobrze, czy źle. Pozwoliłam sobie sprawdzić w kilku źródłach i okazuje się, że nawet polska Wikipedia używa złego tłumaczenia. Żonglujemy więc sobie zającami i królikami, nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo inne są to gatunki, a co za tym idzie, jak bardzo może różnić się interpretacja tej pracy, biorąc pod uwagę jedno i drugie zwierze.

Nie będę tutaj interpretować całej pracy, a skupię się jedynie na problemie martwego bohatera performance. Do najważniejszych różnic pomiędzy oboma zwierzętami możemy zaliczyć: liczbę chromosomów (królik 44, zając 48) i wygląd, który wpływa bezpośrednio na życie zwierząt. Króliki mają krępą budowę ciała, okrągłą głowę i zdecydowanie słabsze nogi. W związku z tym są krótkodystansowcami i poruszają się zdecydowanie wolniej niż zające, które potrafią osiągać prędkość 80 km na godzinę. To przekłada się na sposób życia. Króliki to zwierzęta stadne, które żyją w wykopanych przez siebie tunelach (ponieważ nie są w stanie uciekać przed drapieżnikiem jak zające), wychodzą na żer dopiero po zmroku. Zające są samotnikami żyjącymi w otwartych przestrzeniach. Nawet żart o „rozmnażaniu się jak króliki” nie dotyczy zajęcy, które wydają na świat mniej potomstwa, rzadziej zachodzą w ciążę, a młode są zdecydowanie bardziej rozwinięte.

Dla starożytnych Egipcjan kopiący norki zając był posłańcem królestwa zmarłych. Zając jest więc symbolem łączności ze światem bogów. Jednak (moim zdaniem) największą różnicą pomiędzy oboma gatunkami, która wpływa bezpośrednio na interpretację pracy, jest to, że zając jest zwierzęciem, którego nie da się udomowić, nie rozmnaża się w niewoli. W przypadku królików hodowlanych mamy wiele ras, wiele barw, służą człowiekowi zarówno jako pożywienie, jak i jako zabawka, towarzysz i słodki pupil wielu dzieci. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy jednymi z tych, którzy stoją za szybą i spoglądają na spacerującego artystę ze złotą głową pachnącą miodem. Mężczyzna szepcze, bawi się i tuli do piersi martwy symbol:

  • zniewolenia i udomowienia przez człowieka dzikiej istoty; jurności, chuci; społecznego, grupowego życia; tłumu
  • wolności; samotności; prędkości; dzikości; natury; posłańca królestwa zmarłych i łącznika ze światem bogów

Wróćmy do Beuysa i jego performance, którego każdy element niósł z sobą gigantyczny bagaż symboliczny i żaden z elementów nie był przypadkowy. Zupełnie inaczej interpretujemy tę pracę, myśląc o zającu, króliku, czy np. lisie. Zastanówmy się jednak nad sensami samego błędu, jeśli w ogóle możemy mówić tu o błędzie. W zależności od użytego słowa, użytego zwierzęcia, powstają nam dwie inne prace, dwie inne interpretacje. Jest to bardzo ciekawa i otwarta sytuacja. Być może właśnie z powodu fizycznego podobieństwa i niejednoznacznej interpretacji Joseph Beuys wybrał zająca, a nie np. wiewiórkę, która byłaby zdecydowanie prostsza i jednoznaczna.

Jednak bardziej martwi mnie coś innego. Przykładamy tak wielką wagę do znaczenia najdrobniejszych szczegółów pracy artystycznej. Zastanawiamy się nad pozycją autora względem widowni, nad symboliką złota, nad definicją sztuki — jednocześnie pomijając tak istotną różnicę gatunkową. Nie chodzi mi tutaj o błędną interpretację, o niedbalstwo. W tym wszystkim to nie sztuka, nie metodologia, nie krytyka sztuki ma znaczenie, a nasza ignorancja względem innych. Zwróćmy uwagę, jak wrażliwi jesteśmy na naszą przynależność gatunkową, jak trudno niektórym zaakceptować fakt, że jesteśmy jedynie fragmentem łańcucha ewolucji, częścią świata zwierząt, a nie panem i właścicielem przyrody, natury, Ziemii. Tak trudno zaakceptować nam nieantrpocentryczną wizję świata, nawet w tak wrażliwym na krzywdę innych, artystycznym środowisku, że z niezwykłą łatwością wrzucamy wszelkie puchate, niewielkie zwierzątka do jednej kategorii, zupełnie ignorując ich przynależność gatunkową i autonomię. Popełniając takie błędy traktujemy zwierzęta jako podrzędną nam masę istot niewartych nawet rozróżnienia.

na załączonej fotografii: Beuys during his Action How to Explain Pictures to a Dead Hare (Wie man dem toten Hasen die Bilder erklärt), Schelma Gallery, Dusseldorf, 26 November 1965