„Pamiętam” to dyplomowy projekt Martyny Piątek. Z pozoru mogłoby się wydawać, że rozwiązanie, jakie proponuje projektantka to pakiet ozdób nagrobnych składający się z arkuszy do spalania, czarki pamięci ze zbiornikiem na popiół, wazonu na kwiaty cięte i donicy. Nic bardziej mylnego. W rzeczywistości Martyna proponuje nowe podejście do rytuału pielęgnowania pamięci po bliskich. Projektantka zwraca uwagę na potrzeby tych, którzy pozostali, proponuję nowe rozwiązanie oparte na tradycji, ale bliskie potrzebom współczesnego człowieka. Istotną kwestią jej pracy jest zwrócenie uwagi na aspekt ekologiczny. Martyna przygląda się naszym cmentarnym rytuałom, analizuje wygląd cmentarzy i proponuje rozwiązania, które z wielką empatią i wrażliwością zwrócone są zarówno w kierunku użytkowników, jak i dobra naszej planety. Zapraszam do przeczytania rozmowy.

Urszula Kluz-Knopek: Wyjątkowe więzi należy pielęgnować — to napis, który widnieje na opakowaniu arkuszu papieru, który ma służyć jako list do zmarłego. Mnie osobiście bardzo bliskie jest traktowanie żałoby jako etapu miłości, śmierci jako części życia, nie jego zaprzeczenie. To zdanie pięknie ilustruje fakt ciągłości dbania o relację, nawet gdy tej jednej osoby fizycznie już nie ma. W jaki sposób ty o tym myślisz? Czym według ciebie jest pielęgnowanie tej więzi? Jakie znaczenie ma dla tych, którzy pozostali?

Martyna Piątek: Może zacznę od tego, że nie jestem osobą wierzącą, jednak fakt, że wychowałam się w naszym kręgu kulturowym, na pewno odegrał znaczącą rolę w moim postrzeganiu śmierci jako przejścia do jakiegoś, bliżej nieokreślonego świata metafizyki. Nie potrafię myśleć o śmierci, jako o jednoznacznym zniknięciu kogoś bliskiego, on zawsze trwa w jakiś sposób, choćby przez wpływ, jaki wywarł na kształtowanie mojej osoby.
Tworząc projekt „Pamiętam” miałam na uwadze, że projektuję go dla osób żyjących. Przecież to, że odwiedzamy zmarłego na cmentarzu, to, że składamy na jego grobie coś materialnego, ostatecznie zawsze wynika z naszej wewnętrznej potrzeby. Zawsze jest w nas poczucie, że coś jeszcze powinniśmy, coś jeszcze możemy zrobić dla zmarłego. Grób zmarłej osoby (choć może zabrzmieć to infantylnie) traktujemy jako materialną lokalizację zmarłego, coś jak jego nowy „dom”, tylko że po śmierci. To pozwala poniekąd oswoić się ze śmiercią bliskiego, buduje wrażenie kontynuacji jego trwania, ale w innej formie. Możliwość przyjścia do zmarłego, podarowania mu czegoś, możliwość potwierdzenia tego, że nasza miłość i przywiązanie do niego nie wygasło, to pewna forma terapii dla żyjących, tak to postrzegam. Jest to zatem więź, którą zawsze warto będzie pielęgnować.

UKK: Skąd wziął się pomysł na prace dotyczącą upamiętniania zmarłych? Czy to osobiste doświadczenia? Czy może obserwacja ogólnych strategii firm zajmujących się przemysłem funeralnym?

MP: Złożyło się na to wiele czynników. Pomysł podjęcia tego tematu kiełkował we mnie od dawna. Kiedyś bywając na cmentarzach bardzo sporadycznie, bo jedynie raz do roku w Dniu Wszystkich Świętych (z rodziną, bo tak „wypadało”), miewałam już uczucie zgrzytu, widząc elegancko ubranych, wyperfumowanych ludzi przechodzących na cmentarzu obok nieestetycznych kontenerów z wylewającymi się z nich górami śmieci. Szala goryczy przelała się, kiedy zmarł mój dziadek. Był to dla mnie trudny moment, ponieważ zmarła wtedy pierwsza osoba z kręgu mi najbliższych, zachwiał się mój prywatny porządek świata. Oczywiste było, że chcę uczcić jakoś pamięć dziadka, a jedyna metoda, którą znam, to zapalanie zniczy. Dysonans, który poczułam, wybierając znicz na przycmentarnym straganie, był wtedy wyjątkowo silny przez natłok osobistych, zbyt świeżych jeszcze emocji. Wahałam się pomiędzy chęcią zapalenia świecy dla dziadka a wyrzutami sumienia wywołanymi przez fakt, że przedmiot, który za chwilę zakupię, jest szkodliwy dla środowiska, a jego kiczowata estetyka, zamiast wyrażać moją tęsknotę, wpędza mnie w zażenowanie. To był bolesny dylemat. Pomyślałam, że nie powinnam stawać przed nim za każdym razem, kiedy zechcę odwiedzić kogoś bliskiego na cmentarzu. Jednocześnie zaczęłam zastanawiać się, dlaczego wciąż tak niewielu projektantów zajmuje się kwestiami funeralnymi. Z czasem okazało się, że jest to dość złożony problem, ale to osobny, rozległy wątek.
Zbliżający się termin podania tematu pracy magisterskiej zbiegł się z moimi przemyśleniami. Właściwie zaczęłam już prowadzić research do zupełnie innego tematu, ale to nie dawało mi spokoju. Postanowiłam raz jeszcze porozmawiać o moim pomyśle z panią promotor, dr.hab. Agatą Chmielarz. Na początku jej reakcja nie była zbyt entuzjastyczna, czego prawdę powiedziawszy się spodziewałam. Uświadomiła mnie, że wiele ryzykuję, podejmując ten temat, że będę musiała udźwignąć jego ciężar. Ostatecznie jednak zgodziła się, zaufała mi i tak zaczęły się nasze długie i często niełatwe rozmowy o projekcie.

UKK: Chciałabym zadać pytanie o proces twórczy, jak wyglądała praca nad zestawem „Pamiętam”? Czy coś było dla Ciebie szczególnie inspirujące? Jak dobierałaś materiały? Czy takie szczegóły (a może to wcale nie są szczegóły, a istotne fakty) jak długość spalania się papieru miały dla Ciebie znaczenie? Bardzo podoba mi się nieoczywisty sposób myślenia o wazonie dla ciętych kwiatów. Nigdy wcześniej się z tym nie spotkałam, a przecież biorąc pod uwagę okoliczności jego funkcjonowania (warunki naturalne, deszcz, wiatr na cmentarzu) to genialny pomysł. Cała Twoja koncepcja w moim odczuciu jest świetnie przemyślana i przebadana. W twoim projekcie czuć, jak wiele uwagi poświeciłaś badaniu tematu.

MP: Zanim pojawiła się ostateczna koncepcja, musiałam przejść przez długi proces weryfikowania przeróżnych pomysłów, które zmieniały się właściwie na każdym etapie rozwoju projektu. Kwestie, których dotykałam, były bardzo delikatne, dlatego należało ciągle sprawdzać, czy zaproponowana przeze mnie modyfikacja obrzędu, nie wywołuje u potencjalnego odbiorcy niechęci, czy według niego jest wystarczająco godną metodą czczenia pamięci zmarłego, czy nie obraża jego uczuć. To te rozmowy były dla mnie największą inspiracją. Wynikało z nich, że bardzo ważne jest, by zachować tradycję zapalania płomienia, ale już sam czas palenia znicza ma mniejsze znaczenie, niż mogłoby się wydawać. Istotniejsze dla odbiorcy było dodanie elementu osobistego do rytuału, dzięki któremu w razie odczucia takiej potrzeby, mógłby on wyrazić uczucia do zmarłego, podzielić się z nim czymś osobistym. Wiele emocji wzbudzała też kiczowata estetyka i przepych obecne na polskich cmentarzach. Jednocześnie ciągle pamiętałam o tym, że jednym z moich głównych założeń jest stworzenie produktu, który będzie bazował na naturalnych materiałach i możliwie najbardziej zminimalizuje szkodliwość dla środowiska.
Z ogromnej kolekcji wniosków uformowała się koncepcja świecy w formie arkusza papieru pokrytego woskiem pszczelim. Jego forma jest poręczna, jej przyniesienie nie sprawia nikomu kłopotu. Jego główną wartością jest możliwość zapisania czegoś do zmarłego. Ze zmarłymi także komunikujemy się za pomocą słów, zaś zapisując je, nadajemy im nowego znaczenia, ponieważ możemy je symbolicznie przekazać do świata duchowego (niezależnie w jaki wierzymy) poprzez spalenie arkusza.
Kiedy ustalona została forma świecy, zaczęły się eksperymenty materiałowe, szukanie odpowiedzi na pytanie, czy wystarczy, jeżeli arkusz będzie palił się tylko kilka minut, podczas naszej obecności przy grobie, jaka ilość odpadu po nim pozostanie…
Arkusz okazał się ważny także w sytuacji, kiedy osoba pragnąca odwiedzić bliskiego zmarłego nie może z jakichś powodów udać się na cmentarz. Czy to z powodu stanu swojego zdrowia, czy też przez to, że miejsce jej zamieszkania i sytuacja życiowa nie pozwala na przemieszczenie się w danym momencie na drugi koniec kraju bądź za granicę? Ta koncepcja pokazuje także, że rodzina, zbierając się przy wspólnym stole w czasie świąt lub rodzinnych uroczystości może w piękny sposób uczcić pamięć nieobecnej już osoby, wspominając ją i przygotowując arkusz do spalenia wspólnie. To znów pielęgnowanie więzi, także pomiędzy żyjącymi.
Kiedy metoda spalania arkusza została wstępnie opracowana, należało stworzyć do niej odpowiednie naczynie. I znów pojawiły się wątpliwości, czy powinnam zaprojektować ją tak, żeby arkusz można było zwinąć w rulonik i zapalić jak tradycyjną świeczkę? Spośród osób, które poprosiłam o „przetestowanie” tej metody, zrobiła tak może jedna, pozostałe zaginały arkusz, zwijały go w kulkę, targały na mniejsze części… Okazało się, że nawet tak prozaiczna czynność może być kwestią osobistej interpretacji rytuału — stąd wniosek, że palenisko musi być jak najbardziej uniwersalne. Czarka ma także zbiornik, do którego zrzucać można popiół.
Ponieważ świecy, którą zaproponowałam, nie można pozostawić po sobie fizycznie, co wzbudzało wątpliwości niektórych odbiorców, zaprojektowałam również poziomy wazon oraz donicę. Wszystkie naczynia są raczej horyzontalne i niskie, dzięki czemu stawiają większy opór podczas mocnych porywów wiatru.
Pracę nad tworzeniem naczyń, miałam przyjemność prowadzić pod okiem znakomitego ceramika, pana Bogdana Kosaka (który ma w swoim dorobku również projekty dla zmarłych). Pan Kosak czuwał nad całym procesem technologicznym powstawania ceramiki. Był to dla mnie bardzo intensywny, ale też inspirujący czas.

UKK: W opisie swojej pracy zaznaczasz fakt odrzucenia szkodliwych tworzyw sztucznych, które używane są często w nagrobnych ozdobach/produktach. Jakie znaczenie dla Ciebie ma ekologia?

MP: Tak, jak wspomniałam, ekologia była dla mnie jednym z priorytetów podczas tworzenia projektu „Pamiętam”. Obecnie, kiedy nadprodukcja i nierozsądne korzystanie z tworzyw sztucznych jest już społecznie piętnowane, na terenach cmentarzy te zasady wydają się nie obowiązywać. Nie potrzeba dogłębnej analizy budowy przeciętnego znicza, żeby spostrzec, że wykonany jest on z materiałów niskiej jakości, trudnych do recyklingu.
Podobnie, a może i gorzej rzecz ma się w przypadku sztucznych kwiatów, wciąż tak popularnych na polskich cmentarzach. Zazwyczaj jest to plątanina drutów z poliestrowymi elementami, barwionymi dodatkowo substancjami zawierającymi metale ciężkie, zalana bazą gipsową umieszczoną w plastikowej osłonce, nie wspominając o brokacie i dodatkowych elementach dekoracyjnych.
Za pośrednictwem projektu „Pamiętam” pokazuje, że dbałość o ekologię wcale nie musi oznaczać braku szacunku dla zmarłego, wręcz przeciwnie. Funkcjonuje przeświadczenie, że plastikowe stroiki przez dłuższy czas zachowują swój estetyczny wygląd. Zastanawiałam się więc, jak można zachęcić ludzi do pozostawienia po sobie naturalnych kwiatów. Poziomy wazon, który proponuję, pozwala na układanie ich na leżąco, dzięki czemu zasychają one w równie estetyczny sposób, zachowując przy okazji symbolikę przemijania, a nie zwisają smętnie, jak to się dzieje w przypadku tradycyjnych wazonów. Kwiat zerwany dla bliskiego zmarłego podczas spaceru na cmentarz niesie dla mnie ze sobą większy ładunek emocjonalny niż produkt o nieprzyjemnym zapachu plastiku sprowadzony z dalekich Chin.
Donica zawiera terakotowy wkład nawadniający, który można uzupełniać. Zgromadzi on także wodę podczas opadów. Dbanie o ekologię na cmentarzach nie musi nieść ze sobą wielkiego wysiłku, czy dziwacznego przeorganizowania znanych nam zwyczajów. W tym jednak rola projektantów, by udostępnić ludziom niezbędne do tego środki.

UKK: Sama bardzo często, gdy opowiadam nieznajomym o swoich zainteresowaniach, słyszę komentarze typu „dlaczego taka młoda osoba interesuje się śmiercią, przecież to takie smutne, powinnaś się interesować czymś innym (innym to w domyśle bardziej wesołym – cokolwiek to znaczy)” Sama nigdy nie uważałam, że temat śmierci jest dobry zły, smutny, czy wesoły. Od zawsze był dla mnie naturalną częścią życia, umieranie towarzyszy mi każdego dnia. Czy Ty również spotykasz się z takimi komentarzami? Jak na nie reagujesz?

MP: W takim razie odczuwamy podobnie. Dla większości społeczeństwa interesowanie się śmiercią dość jednoznacznie kojarzy się z zagłębianiem się w smutku, zadawaniem sobie jakiegoś niepotrzebnego bólu, co na ogół jest zrozumiałe. Jednak myślenie o śmierci jako o integralnym elemencie cyklu życia wiele ułatwia. Wystarczy przyjrzeć się osobom, które dożywają sędziwego wieku i w dziwny dla nas sposób wydają się być pogodzone z własną śmiercią, która ma niedługo nadejść.

Moja ukochana Babcia, która zmarła kilka miesięcy temu, w ciągu kilku ostatnich lat życia starała się oswajać nas na swój sposób z faktem, że jej czas kiedyś dobiegnie końca. Potrafiła z tego nawet (czasami dość niewybrednie) żartować. Jej wypowiedzi były wówczas szybko ucinane: „Nie mów tak, daj spokój”. Choć niewygodne słowa już wypowiedziane należało od siebie odgonić, oczywistością było, że Babcia ma rację. Kiedy zmarła, zareagowałam zupełnie inaczej, niż bym się tego spodziewała. Poczułam spokój. I wiem, że to spokój, który Babcia jeszcze za życia ze mną wypracowała.

Nie spotkałam się jeszcze z podobnymi komentarzami, ale myślę, że podkreślenie roli rozmów o śmierci jako o zjawisku, z którym należy się oswoić, byłoby na nie wystarczającą odpowiedzią.

UKK: Czy chciałabyś, żeby Twój projekt funkcjonował na polskim (a może światowym) rynku? Jak widzisz jego przyszłość?

MP: Oczywiście, bardzo bym tego chciała. Starałam się, żeby projekt miał w sobie pewnego rodzaju uniwersalność. Mam wiele szacunku do osób wierzących, jednak chciałam pokazać w szerszej perspektywie rytuał, który właściwie w większości w Polsce praktykujemy, tak, by mógł być on także dedykowany osobom niewierzącym. Priorytetem był dla mnie po prostu człowiek i jego emocje, sądzę więc, że projekt mógłby się sprawdzić także na innych szerokościach geograficznych.

Chcę rozpocząć proces wdrażania projektu, na razie być może na małą skalę, ponieważ dostaję coraz więcej zapytań, czy można go gdzieś zakupić, co staje się motorem napędowym do działania. Jeżeli ktoś zainteresowany współpracą trafił na naszą rozmowę, serdecznie zapraszam do skontaktowania się.

UKK: Czy widzisz siebie w przyszłości jako projektantkę na stałe związaną z tematami funeralnymi, śmiercią i okolicznościami umierania? 

MP: Tego nie potrafię określić. Nie chciałabym się zamykać na jeden kierunek, przynajmniej na tym etapie życia. Bardzo cenię zmienność w zawodzie projektanta. Szczególnie interesują mnie projekty społeczne, jeśli więc będę miała szansę zrobić w tej dziedzinie coś potrzebnego, z chęcią się w to zaangażuję.

autorką wszystkich fotografii jest Martyna Piątek


Martyna Piątek

(ur. 6 marca 1993 r. w Dąbrowie Górniczej) – projektantka, magister sztuki. Ukończyła kierunek wzornictwo na Wydziale Projektowym Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. Studia licencjackie ukończyła na Wydziale Architektury Wnętrz Akademii Sztuk Pięknych im. J. Matejki w Krakowie. Skupia się głównie na projektowaniu produktów i przestrzeni, uwzględniając w procesie projektowym przede wszystkim aspekt emocjonalny, wątki społeczne oraz odpowiedzialny dobór materiałów.
czytaj więcej: https://www.martynapiatek.com/o-mnie

Dyplom magisterski, Nagroda Rektora za najlepszy dyplom projektowy na kierunku wzornictwa 2019 ASP w Katowicach

Pamiętam

Projekt Pamiętam odnosi się do zakorzenionej w polskiej kulturze tradycji czczenia zmarłych. Odrzuca szkodliwe tworzywa i estetykę kiczu charakterystyczne dla stosowanych produktów nagrobnych.

Świeca przyjmuje tu postać arkusza papieru pokrytego woskiem pszczelim, który spala się na grobie w dedykowanym naczyniu ceramicznym. Na arkuszu zapisać można symboliczną wiadomość do zmarłego. Płonie on przez kilka minut podczas obecności przy grobie, co składnia do skoncentrowania się na kontakcie ze zmarłym „tu i teraz”.

Zestaw elementów zawiera: pakiet arkuszy do spalania, czarkę pamięci ze zbiornikiem na popiół, poziomy wazon na kwiaty cięte oraz donicę z terakotowym wkładem nawadniającym.